środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 7

Przepraszam, że tak krótki .. 


__________



Po kilku godzinach drogi byłam poirytowana.
- Daleko jeszcze? Świt nas nastanie, zanim tam dotrzemy - machnęłam rękami w powietrzu.
- Już niedaleko, przygotuj się - ostrzegł mnie poważnie. Poprawiłam swoją torbę z krwią i nożami z posrebrzanymi ostrzami, układając je tak, by szybko je wyciągnąć, w razie zagrożenia. Dojechaliśmy do malutkego, drewnianego domku.
- To tu?! - zapytałam wkurzona.
- Zaufaj mi - poklepał mnie po kolanie. Wysiadł z auta i skierował sie do wejścia. Poszłam za nim. Wystukał na drzwiach jakąś dziwną kombnacje, a one po chwli otworzyły się ze zgrzytem.
- Będzie burza - oznajmił staruszcze za drzwiami.
- Z piorunami? - zapytała ochryple, zerkając na mnie.
- I wiatrem - mruknął Zack. Wpuściła nas do środka. Musiałam mieć mało inteligentne spojrzenie, bo chłopak się roześmiał.
- To szyfr - wyjaśnił mi. Staruszka bez słowa odsunęła stary ukurzony dywan, otwierając wielką klapę pod nim. Ze środka zionęła ciemność. Zack pociągnął mnie za sobą, na jej skraj.
- Mamy skakać?! - wystraszyłam się.
- Złap się mnie. Nic ci nie będzie, przecież jesteś wampirem - uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
- Tak, ale... - położył mi palec na ustach. Oblałam się rumieńcem. On przyciągnął mnie do siebie jedną ręką. Oparłam się o niego.
- Na trzy - uprzedził mnie. I nim zdążyłam pokiwać głową, skoczył ciągnąc mnie za sobą. Po chwili wylądowaliśmy, on gładko, ja chwiejnie.
- Kretynie! Miało być na trzy! - walnęłam go. Przylegając do niego. Spojrzał mi w oczy, zdawały się błyszczeć w ciemności pożądaniem. Zamarłam. Pochylił się.
- Później - szepnął mi do ucha i musnął ustami szyję, po czym mnie puścił. Wzięłam głęboki wdech, żeby się opanować. Obok otworzyły się wielkie drzwi.
- Zack! - wykrzyknęła jakaś dziewczyna. Zalało nas światło, gdy już przestałam mrużyć oczy, zauważyłam, że chłopak tuli do siebie jakąś młodą dziewczynkę.
- Witaj, Amber - roześmiał się. Ona spojrzała na mnie i podniosła jedną brew.
- Nowa? - zapytała go.
- Nie, ona jest... ze mną. Przyszliśmy tu w ważnej sprawie - poinformował ją i ruszył do drzwi. We dwie skierowałyśmy się za nim.
- Jak zwykle. Już w ogóle tu nie przebywasz. Od kiedy jesteś na łaskach RWD - zrobiła smutną minę.
- Wybacz - rzucił jej tylko.
- Ze mną też już się nie widujesz. Tutaj nie ma zbytniego towarzystwa dla mnie - mruknęła. Zrobiła nadętą minę.
- Powiedziałem ci to setki razy, moge powiedzieć znów, nie masz na co liczyć - zdenerwował się. Obserwowałam tą scenę zszokowana. Dziewczynka wydawała się spoglądać na mnie wrogo, jakbym to ja była powodem ich kłótni.
- To przez to, ze utknęłam w ciele cztwrnastolatki?! - wybuchła nagle. Zack się zatrzymał, spuścił głowę i pomasował skronie.
- Nie. To dlatego że nic do ciebie nie czuje, tłumaczyłem ci już - szczęka mi opadła. Między tym dwojgiem coś się działo najwyraźniej. Chciałam ich zostawić samych, ale nie mogłam, bo nie wiedziałam gdzie jesteśmy i byłam zbyt ciekawa.
- Jasne. Uwierz mi, że to ciało potrafi naprawdę dużo, mimo tak młodego wieku - otarła się o niego zachęcająco. Zamurowało mnie. On jednak tylko odsunął ją od siebie.
- Nie skorzystam. Nie kocham cię - podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Jego twardy wyraz, sprawił że przeszły po mnie ciarki.
- To przez nią tak?! - spojrzała na mnie wściekła. Zrobiłam mimowolny krok w tył i złapałam za torebkę.
- Nie. Tak. Eh. Nie kochałem cię nigdy rozumiesz? - krzyknął sfrustrowany.
- Wiedziałam. Pozbędziemy się jej! Czuję, że to młoda wampirzyca, będzie łatwo - podeszła do mnie.
- Nie zbliżaj się - warknęłam mimowolnie.
- Przestań - warknął Zack. Złapał mnie za rękę i odsunął od Amber. Zasłonił mnie swom ciałem.
- Pożałujecie - krzyknęła i uciekła w głąb innego korytarza.
- Przepraszam cię za nią - odwrócił się i mnie objął.
- Nie szkodzi - oparł się brodą o moją głowę i westchnął. Potem zaprowadził mnie do głównej kwatery, gdzie poznałam wampirów naczelnych. Zrobili na mnie dużo milsze wrażenie niż ich poprzedniczka. Gdy skończyliśmy opowiadać o stowarzyszeniu ludzi walczących z wampirami i naszymi planami, było już blisko świtu.
- Zostańcie na czas dnia, nie macie wyjścia - westchnął Koren, jeden z naczelnych, zerkając na zegarek.
- Dobrze, ale chciałbym byśmy dostali jeden pokój - spojrzałam na niego zszokowana i czerwona. Wszyscy wokoło się zaśmiali i skinieniem głowy przyjęli jego prośbę.
Potem zaprowadzili nas do jednego z pokoi. Był przytulny  posiadał jedno małe łóżko i biureczko z szafą.
- Co to miało być?! - warknęłam, gdy juz nas opuścili.
- Przepraszam, że to tak zabrzmiało, ale boje się, że Amber może chcieć wykorzystać chwilę jak będziesz sama i coś ci zrobić - wyjaśnił z perfidnym uśmieszkiem.
- Jasne, wciskaj mi wciskaj - mruknęłam.
- Dobra, może nie koniecznie to był mój najważnejszy powód. Ale jeden z ważnych - roześmiał się.
- A jakie były najważniejsze? - spytałam, rozpuszczając włosy.
- A jak myślisz? - objął mnie w pasie. Poczułam jak całuje mnie w szyje. Jego ręce gładziły moje plecy.
- Czy już jest później? - zapytałam.
- A chciałabyś, żeby było? - spytał i warknął cicho, wpijając się w moje usta. Poczułam jak jego język zmusza mnie do pogłębienia pocałunku. Zrobiło mi się gorąco, przylgnełam do niego. Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł. Chciałam odskoczyć od Zack'a, ale ten trzymał mnie mocno i obrócił przodem do drzwi a tyłem do siebe. Dostrzegłam Amber z wykrzywionymi w grymasie ustami.
- Mówiłeś "proszę"? - zapytałam perfidnie chłopaka, igrając z dziewczyną. Roześmiał się.
- Nie przypominam sobie, pewnie byłem bardzo zajęty - mruknął i pocałował mnie w szyje, łaskocząc przy tym językiem. Westchnęłam z napięcia.
- O tak, musiałeś pewnie za nią nadrabiać, widać, że nie umie się dobrze... - odchrząknęła, patrząc porozumiewawczo na Zack'a, który obojętnie to przyjął.
- A co? Masz doświadczenie? No skoro masz między nogami autostradę... - powiedziałam mimochodem. Chłopak parsknął w moje włosy a Amber zrobiła się czerwona z oburzenia.
- Suka - rzuciła i wyszła, trzaskając drzwiami. Poczułam, jak ręce Zack'a zaczynają badać całe moje ciało. Zadrżałam.
- To chyab nie najlepsza pora - mruknęłam, patrząc na drzwi.
- Masz rację, ale tak trudno mi się powstrzymać... - wyszeptał do mojego ucha.
- Stój spokojnie, a nie wbije mu kołka w serce - usłyszałam cichy, mroczny głos, który od razu poznałam...

3 komentarze:

  1. Osh ty ! W jakim momencie ? No w jakim ? W tam ciekawym ?! Będę Cię nękać na GG. Przygotuj się.
    Czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz, W takim momencie. Ale cieszę się, że napisałaś. To czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie nie!
    Dopiero zaczęłam czytać to opowiadanie, a ty mnie skazujesz na takie męki!
    Pisz szybko,bo nie wytrzymam!
    Uwielbiam to opowiadanie!
    http://dziewczyna-z-zakonu.blog.onet.pl/ - zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń