- Jestem brudna? - spytałam z nadzieją. Roześmiał się.
- Niee, myśl dalej - nachylił się. Moje serce momentalnie przyśpieszyło i zdolność logicznego myślenia przepadła.
- Eeee... Ale... - próbowałam się bronić. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nie broń się przed tym - wyszeptał.
- Nie bronie ... - oburzyłam się i próbowałam wyślizgnąć.
- A to co ma być? - zaczął mnie łaskotać.
- P-p-puszczaaaj - śmiałam się. Nagle przestał i rozejrzał się uważnie po mieszkaniu.
-
Ktoś jest w mieszkaniu - wyszeptał i podniósł się szybko. Zaalarmowana
podniosłam się za nim. Faktycznie, usłyszałam oddech, a nawet więcej,
wokoło domu.
- O nie... - jęknęłam.
- Chyba nam nie uwierzył - mruknął Zack.
- To nie on - powiedziałam, gdy za oknem rozpoznałam jedną z ludzkich twarzy.
- A kto?
-
Mój były chłopak - mruknęłam i w tym momencie drzwi się otworzyły a
przez nie wszedł wysoki blondyn ze szramą na pół twarzy, która nadawała
mu groźny wygląd. Jego ciemno niebieskie oczy świdrowały mnie, by zaraz
potem przenieść się na Zack'a.
-
Teraz się z wampirem bujasz? Nisko upadłaś - roześmiał się, chłopak
obok mnie chciał zakryć mnie swoim ciałem, ale mu nie pozwoliłam.
Podeszłam do Brad'a i wymierzyłam mu siarczysty policzek.
-
Mówiłam ci już. Nie waż się wracać, pamiątka nie wystarczyła za
przestrogę? - wskazałam jego szramę. Zrobiłam ją nożem, gdy próbował
mnie zgwałcić.
-
Jak widać nie. Jeszcze raz mnie dotknij to połamie ci te wampirze
rączki. Widziałem cie, po cholerę się do nas zwracasz o pomoc. Czyżby
twój nowy koleżka pragnął cię skrzywdzić - roześmiał się gardłowo.
- Nie bardziej niż ty - krzyknęłam.
-
Wyjdź - usłyszałam zza siebie, po plecach przeszły mi ciarki. Ton głosu
Zack'a był nie do wytrzymania, dookoła zrobiło się ciemno, światła
zamrugały i zgasły. Brad ucichł.
- Nie rozkazuj mi wampirze. Mam w dupie takie gryzonie jak ty - powiedział obojętnie.
- Wyjdź, albo cię wyniosę. Martwego - ostatnie słowo zadźwięczało mi w uszach. Cofnęłam się i oparłam o ścianę.
-
To nie ja zaraz będę martwy, tylko ona - Zauważyłam błysk przed sobą, a
potem ktoś pociągnął mnie w drugą stronę. Obok mnie w ściane wbił się
srebrny kołek. Usłyszałam warknięcie i cień obok mnie rzucił się na
przybyłego. Otępiona zamrugałam. W momencie gdy moje oczy przyzwyczaiły
się do ciemności, zarejestrowałam, że ludzie Brada, próbują dostać się
do mieszkania. Zacisnęłam pięści i ruszyłam na nich. Jednego wchodzącego
oknem, potraktowałam z buta w twarz, a ten odleciał do tyłu.
Zatrzasnęłam okno. Większość nie robiła sobie takich problemów i
napływała drzwiami. Zatrzasnęłam je, i porywając z blatu nóż,
zamierzyłam się. W ostatniej chwili zauważyłam jak w moją stronę biegnie
niski brunet. Zatrzymałam jego rękę, przed swoją klatką piersiową.
Poczułam ogromny ból w dłoniach, gdy złapałam za srebro. Z całej siły
odrzuciłam go do tyłu, a on uderzył o drzwi z łoskotem. Ręce mnie piekły
ale zdążyłam się uchylić przed kolejnym atakiem. Złapałam za szklaną
figurkę i roztrzaskałam ją na głowie innego. Opadałam z sił. Nagle
poczułam jak pali mnie bok. Z rykiem kopnęłam kobietę stojąca za mną i
upadłam. Jęczałam z bólu. Ku mojej radości, wszyscy się wycofywali.
Przytomni wytargali na zewnątrz kompanów. Potem podbiegł ktoś do mnie,
złapałam za jeden z odłamków figury, ale wypuściłam ją z rąk, gdy
dostrzegłam że to Zack.
-
Nic ci nie jest? - z jękiem wskazałam na bok i dłonie. Warknął i wstał.
Potem przytargał do mnie na wpół przytomnego Brada. Odsłonił mu szyje.
-
Pij, krew cię wyleczy - otworzyłam szeroko oczy i pokręciłam głową. Nie
byłam w stanie sę ruszyć. Ten złapał za odłamek i zadrapał nadgarstek
Brada.
-
Bardzo nisko... upadłaś - wychrypiał chłopak. Wkurzyłam się i wbiłam
kły w jego nadgarstek pijąc łapczywie. Wiedziałam, że robiąc to w ten
sposób zadaje mu ból. Miałam to gdzieś. Gdy poczułam przyjemne ugaszenie
pożaru w gardle i miejscach skaleczenia, odepchnęłam go od siebie.
Stracił przytomność.
- Żyje, co z nim zrobimy? - zapytał mnie Zack.
-
Wypuść go - powiedziałam. Wytargał go na zewnątrz a ja przeniosłam się
na kanapę. Czy miał racje? Upadłam aż tak nisko. Nie. Ratowałam
przyjaciół i wrogów, gdy on ich zabijał. To ja byłam po dobrej stronie.
Do domu wszedł Zack i skierował się do łazienki by umyć ręce z krwi.
Podniosłam się i zaczęłam sprzątać bałagan. Po kilku chwilach poddałam
się, bo tego było za dużo. Stanęłam i wpatrywałam się w srebrny kołek w
ścianie. Był rozmiarów mojej ręki. Podejrzewam, że gdybym dostała tam,
gdzie napastnik zamierzał, umarłabym. Ciarki przeszły mi po plecach,
wzdrygnęłam się. Nagle poczułam jak ręce chłopaka obejmują mnie w pasie i
przyciągają do siebie. Pozwoliłam mu na to.
- Mało brakowało - wyszeptałam i przylgnęłam do niego.
- Nie dam cię skrzywdzić nikomu - powiedział złowróżbnie. Przypomniałam sobie jego ton do Brad'a.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że nie krzywdzę cię tak jak on? - zapytał cicho.
- Próbował mnie zgwałcić i oberwał nożem - skróciłam historię. Spiął się.
- Jesteś pewna, że mam go tam zostawiać? - spytał wściekle, odwróciłam się, patrząc mu głęboko w oczy.
- Tak, wolałby umrzeć, nie dostanie tego przywileju - mruknęłam i spuściłam wzrok. Zack dotknął mojego policzka.
-
Teraz jesteś brudna - wymruczał. Temperatura w pokoju nagle wzrosła.
Powoli uniosłam wzrok i napotkałam ciemne, mocne spojrzenie, bardzo
blisko mnie. Zaczęłam szybciej oddychać, serce waliło mi jak młotem.
Pchnął mnie lekko na ścianę za mną, obok kołka. Ale przestałam o nim
myśleć gdy sam Zack przysunął się, przyciskając mnie do niej. Jedna jego
dłoń zawędrowała na moje plecy pod bluzką a druga objęła za szyje.
Oparłam ręce na jego torsie. Westchnęłam, na co on warknął wpijając się w
moje usta. Całował mnie głęboko, czułam jakbym traciła grunt pod
nogami. Jęknęłam i moje ręce zawędrowały pod jego bluzkę. Przycisnął
mnie jeszcze bardziej i pogłębił pocałunek. Praktycznie jęknęłam mu w
usta. Zetknęliśmy się biodrami i poczułam, że jak zaraz tego nie przerwę
to nie ma mowy, żebyśmy cos załatwili tej nocy.
Nagle
on, jakby czytał mi w myślach, oderwał się ode mnie i oparł ręce po obu
stronach mojej głowy, spojrzał na mnie gorącym spojrzeniem.
-Mamy świat do uratowania - pokiwałam głową, nie ufając głosowi. On wziął wdech i uśmiechnął się.
- Z czego się cieszysz? - zapytałam nagle. Gdy napięcie trochę opadło.
- No bo widzisz. Gdy się nie opierasz, może być bardzo przyjemnie - wymruczał. Zrobiło mi się gorąco.
- Chodźmy już - popędziłam go.
- Jeszcze chwila - złapał mnie w pasie i pocałował raz jeszcze, tym razem delikatnie, by po chwili mnie puścić.
- Ruszamy - zawyrokowałam.
Ja już to czytałam :D Czekam cały czas na siódmy ^^
OdpowiedzUsuńjuż niedługo . :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCZekam na cd ;) Cudowne opowiadanieeeee.!
OdpowiedzUsuń