czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 4


- Tak - mruknął, zmniejszając odległość między nami. Spuścił wzrok na moje usta. O Boże, pomyślałam, on zaraz mnie pocałuje. Początkowa faza radości i podniecenia minęła, gdy przypomniałam sobie kim jest. Ufać mu, to jedno, całować z nim, to drugie.
- Zmęczona jestem, chyba się prześpię - odsunęłam się i położyłam na poduszkach. On zawiedziony i smutny wbił wzrok w dywan.
- Tak chyba będzie najlepiej - wstał.
- Chyba tak - zamknęłam oczy, by się nie rozpłakać. Po chwili usłyszałam jak wychodzi. Pojedyncza łza wymknęła mi się spod powieki. To nie możliwe, by kochać kogoś, kogo gatunek zabił moją rodzinę. Kto jest innym gatunkiem niż ja. Wiedziałam, że to nie może się udać. Ale nie mogłam nic poradzić na to, jak się czułam. Odrzuciłam go. Znów zachciało mi się płakać, więc szybko przemieściłam się do łazienki i tam dałam upust swoim emocjom.
Nagle usłyszałam ciche stukanie, gdzieś na dole. Zaciekawiona, podniosłam się, doprowadziłam do porządku i zeszłam na dół sprawdzić kto to. Nie zastałam nigdzie Zack'a, więc otworzyłam drzwi z myślą, że to właśnie on.
- Przyprowadziłam ci... - zaczęła wysoka, niebieskooka blondynka ubrana w czarny strój ze spandeksu.
- Zack... wyszedł - wyjąkałam. Z daleka można się było domyśleć, że to wampirzyca. Ale przeraził mnie fakt, że obok niej, chwiała się na wysokich obcasach drobniutka brunetka. Widać było, że jest już po jednym ugryzieniu. Była blada, miała zapadnięte, puste oczy i nie miała siły by walczyć.
- O. Widzę, że załatwił sobie pożywię... koleżankę. Czyli ta - wskazała głową na człowieka - nie będzie potrzebna - w jej oczach błysnęło coś w rodzaju ślepej pasji zabijania.
- Nie, nie! Kazał przekazać wszystkich mnie - powiedziałam.
- Doprawdy? - blondynka zerknęła na mnie uważnie, z pod półprzymkniętych powiek.
- Tak. Wieczorem chce... się zabawić. Zrobić wielką wyżerkę. Emm. Inne już są zamknięte w... pokoju na górze. Czekamy tylko na naszego pana - wymyśliłam na poczekaniu. Wampirzyca szeroko otworzyła oczy z zaskoczenia.
- Niech ci będzie. Zapytaj czy nie chce jednak wrócić do RWD. Dzięki - pchnęła na mnie nieznajomą, odwróciła się na pięcie i ruszyła kręcąc biodrami.
Zachowując się cicho, zaprowadziłam, ledwo przytomną dziewczynę do łóżka, podałam jej jedzenie i wodę.
- Dziękuję - wychrypiała i zapadła w sen. Zeszłam do kuchni, by wypić coś ciepłego i powstrzymać wymioty. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Chwilę potem usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Rozpoznałam Zack'a.
- Niestety, nie możemy współpracować. Nie zaufam ci - powiedziałam. Głos mi się trząsł, mimo, że wcześniej przećwiczyłam w myślach tą rozmowę setki razy.
- Jeśli to przez to... co chciałem, to możemy o tym zapomnieć. To znaczy ty możesz - poprawił się. Usiadł na przeciwko mnie i spojrzał mi smutno w oczy.
- Nie chodzi o to! - zaoponowałam, w dostrzegłam że po jego twarzy przeszedł cień nadziei.
- A o co? - zaciekawiony uniósł brwi.
- Okłamałeś mnie. Że nie żywisz się ludźmi jak nie musisz. A sexy blondyna w spandeksie przynosi ci obiady w postaci człowieczych nastolatek - warknęłam.
- Przyszła?! Nic nie rozumiesz - powiedział zaskoczony i wściekły.
- Oświeć mnie.
- Prawda, przyprowadza od czasu do czasu jakieś nastolatki, ale ja je odsyłam. Rozumiesz? Wysyłam je do mojego przyjaciela, który zbiera armię przeciw wampirom. Pomagam im dojść do siebie, daję wybór czy chcą dołączyć, czy wrócić i znajduje bezpieczny transport na miejsce - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
- Jak bardzo "pomagasz im dojść do siebie"? - pytam sfrustrowana.
- Zazdrosna jesteś? - uśmiechnął się chytrze.
- Oczywiście, że nie! - skłamałam i zdradziłam się rumieńcem na twarzy.
- Spokojnie. A zresztą, potrzebuje by Kate myślała, że jestem zły - wyjaśnił.
- Wampirzyca-sam-sex? - zacisnęłam usta na wspomnienie jej.  
- Tobie do pięt nie dorasta. Wole takie skromne, ale jednak sexy - uśmiechnął się lekko i przyciągnął moje spojrzenie. Straciłam mowę.
- D-d-dlaczego? - zapytałam oniemiała.
- Bo kocham gdy kobieta jest...
- Nie! Pytam dlaczego ma myśleć, że jesteś zły - przerwałam mu szybko. Zachichotał.
- Bo to papla, dzięki niej, wiem co się dzieje w RWD - położył ręce przed sobą wyciągając je do moich, splecionych na stole.
- T-to dobrze. P-p-przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam - powiedziałam i pochyliłam się lekko.
- Możesz mi to wynagrodzić - wyszeptał i spojrzał na moje usta. Sparaliżował mnie. Wszystkie moje zasady, które budowałam, przez tyle lat, przelatują mi przed oczami.
- Jak? - zapytałam głupio i odruchowo zwilżyłam usta.
- Już ty wiesz jak - pochylił się bardziej i położył mi rękę na karku. Potem powoli przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta się złączyły. Oddałam pocałunek z żarliwością, nie podobną do mnie.
- Kobieto, oszaleje przez ciebie - wyszeptał. Wplotłam mu palce we włosy i pogłębiłam pocałunek zapominając o całym świecie. Nagle poczułam ostry ból w plecach. Straciłam kontakt z rzeczywistością. Ból przygwoździł mnie do podłogi, sparaliżowana wciągam spazmatycznie powietrze.
- O Boże! Przepraszam! Myślałam, że to ta druga! - słyszałam jak gorączkowo wszystko przesuwają. Cały świat wirował mi przed oczami. Czułam mokrą podłogę pode mną. Zastanawiałam się, kto ją umył.
- Rose! Rose! Nie, błagam! - usłyszałam i ciemność zasnuła mi wszystko przed oczami.
Czułam jak pływam-Pływam w basenie pełnym krwi. Wszędzie krew. Nad basem unosi się chmura. Pada deszcz. Usiłuje spłukać krew, ale ta usilnie powraca. Chce namierzyć skąd, chce uratować basen. Nie mogę znaleźć, padam z wykończenia. Unoszę się na tafli wody, zauważam, że cała krew pochodzi ode mnie. Potem znów zapada ciemność.
Gdy otworzyłam oczy, poczułam straszne palenie w gardle. Zaschło m w ustach a żołądek i głowa bolała. Leżałam w sypialni Zack'a. On siedział obok mnie z zatroskaniem mi się przyglądał. Poczułam ciepło bijące od niego. Roztaczał wokoło siebie przyjemną woń.
- Jak się czujesz? - spytał cicho, grobowym głosem. Nie mogłam nic powiedzieć, ssało mnie od środka. Usiadłam na łóżku, nagle poczułam wielki ból, krzyknęłam. Chłopak przysunął się do mnie i sięgnął ręką do moich włosów. Kątem oka zauważyłam jego nadgarstek i nim zdążyłam się powstrzymać, złapałam go za rękę i wbiłam zęby w żyły. Nie, nie zęby. Byłam tak przytłoczona bólem, że nie poczułam jak wysuwają mi się kły. Zaraz. Co?
- O Boże! - wymamrotałam i odsunęłam się jak najdalej od Zack'a. Siedział, wpatrując się we mnie ze współczuciem.
- Proszę - podał mi woreczek z krwią. Odsunęłam się jeszcze bardziej, gdy dotarła do mnie cała ta sytuacja.
- Nie, nie, nie, nie - powtarzałam jak mantrę. To nie możliwe. Nie mogłam w to uwierzyć. Znów dostałam bolesnego skurczu, wiedziałam, że następnego ne wytrzymam.
- Musisz - potwierdził moje obawy chłopak.
- Wyjdź - nie zareagował - WYNOCHA! - wrzasnęłam. Posłuchał. Zamknął za sobą drzwi. Słyszałam jego oddech za drzwiami, nierówny, pełen ukrywanego cierpienia. Jego bicie serca, rytm, w którym płynęła jego...
Chwyciłam się z jękiem za żołądek i rozszarpałam zębami woreczek, osuszając go. Potem zapadłam w nagły sen.
Gdy się obudziłam, byłam w innej pościeli, lecz tym samym pokoju. Obok siebie zastałam Zack'a.
- Jak się czujesz? - nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się tępo w ścianę obok mnie. Westchnął i wyszedł. I tak minęły trzy pierwsze dni. Nic nie jadłam, nic nie piłam. On chodził i sprawdzał jak się czuję. Nie spałam, nie oddychałam, nie mrugałam. Wpatrywałam się w ścianę, układając sobie wszystko. Próbowałam ogarnąć ostatnie wydarzenia. Nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że wszystko słyszałam, czułam, wdziałam. Każdy szczegół. Każdy ruch. Śledziłam wampira zmysłami. Miałam ochotę na krew, ale jej nie potrzebowałam. Więc nic nie robiłam. Siedziałam. W trzeci dzień, gdy zapadł zmrok, zorientowałam się, że tracę czas. Mimo że byłam... wampirem, nadal musiałam uratować mój... były gatunek. Moją siostrę. A kto nie pokona wampirów lepiej, niż wampir. Zamrugałam i wzięłam wdech. Nie jestem człowiekiem, ta myśl przeleciała mi przez głowę, jestem bestią. I po raz pierwszy wybuchłam gorzkim, rozrywającym ciało płaczem. W moment pojawił się w sypialni Zack. Usiadł powoli i ostrożne koło mnie i jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Potrzebowałam tego dotyku, pocieszenia, potrzebowałam go. Oparłam głowę o niego, a on leciutko głaskał mnie po włosach.
- Przepraszam - powiedział mi do ucha.
- Za co? - wyjąkałam, dziwnym głosem.
- Gdybym nie wypił z ciebie tej małej ilości i nie użył swojej śliny i krwi do uleczenia cię, nie byłabyś wampirem.
- Ale umarłabym, to było jedyne wyjście. Dlaczego to zrobiła? - zapytałam. Nie słyszałam jej przez ten cały czas.
- Mówiła, że cię pomyliła z kimś, ale ja w to nie wierze. Wyczułem, że kłamie. Wyrzuciłem ją. Możliwe, że już nie żyje - warknął złowróżbnie. Uścisnął mnie mocniej. Siedzieliśmy tam długo. Rozmawiając o wszystkim i o niczym. Potem podniosłam się szybko.
- Chodź. Szukamy sprzymierzeńców. Nie zmarnujemy więcej czasu! Jak nie my, to kto? - zapytałam i ruszyłam z pokoju. Chłopak podniósł się z łóżka, uśmiechając szeroko.

1 komentarz: